Sporo miesięcy upłynęło od naszego powrotu z Omanu, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Od tego czasu słowo strategia pojawia się w moim życiu nad wyraz często. Słyszałem je podczas meczu Niemcy-Polska we Frankfurcie, w pracy, na szkoleniu, na wakacjach,
w kontaktach towarzyskich, w sklepie, itp.
Spotykając się z nim wielokrotnie postanowiłem opracować strategię – bloga. Otwieram się na młodzież – prelekcje w szkołach a relacje będą tyczyć się przede wszystkim hulajnogowych przygód. Zrezygnowałem całkowicie z opisu cyklu przygód w byłym związku sowiecki.
Strategię, trochę nieświadomie opracowałem również podczas pobytu w Omanie. Odkąd wystartowałem z miasta Sarfait (pogranicze Omanu z Jemenem), postanowiłem już niczym się nie przejmować poza jazdą na hulajnodze (o ile można się ją w ogóle przejmować). Czy możecie sobie wyobrazić lepszy urlop? Krysia, Słońce, duże przestrzenie, hulajnoga, Arabowie, wielbłądy, ciekawe książki i realizacja zakorzenionych młodzieńczych marzeń. Cudownie 🙂
Początek hulajnogowej przygody rozpoczął się na pograniczu omańsko-jemeńskim.
Droga z Sarfait w stronę Dubaju przebiegała miło i przyjemnie. Jeździłem coraz większą ilość kilometrów dziennie a początkowo ciężki plecak nie wywoływał już słonych łez rozpaczy w moich oczach.
Po kilku dniach przestałem krzyczeć – W co ja się wpakowałem, a mamusia mówiła zostań w domu.
Teraz w Omanie czułem się bezpiecznie jak przy domowym ognisku a dodatkowo wiedziałem, że od szarej codzienności dzieli mnie kilka tysięcy kilometrów. Jechałem uśmiechając się do ludzi. Wstawałem wcześnie około 5 rano, odpychałem się jedną nogą do 9-10 a później gdzieś pod krzakiem (o ile były takowe na pustyni) lub pod skałą ucinałem sobie sjestę. Później obiadek – rybka z ryżem, zupa z soczewicy, czasem ryż z kurczakiem, herbata z mlekiem, cola i batonik energetyczny. Tak wiem rybka lubi pływać, ale nie w kraju gdzie panuje prohibicja. Około 16-17 popołudniu kończyłem italianistką przerwę i wracałem na hulajnogę jadąc popołudniową kwartę 🙂 Nie miała ona ścisłych ram czasowych czasem trwała od 16 do 19, 20, czasem do 21, jednorazowo jechałem chyba do 22.
Ryba z ryżem, albo ryż z rybą, cytrynka, zupa z soczewicy i obowiązkowo herbata parzona z mlekiem
Następnie zjeżdżałem do portu i szukałem miejsca do spania. W Omanie jest całe mnóstwo chatek rybackich, które mają fantastyczną infrastrukturę do darmowego spania, są otwarte dla wszystkich
i zazwyczaj czyste. Czasem w nocy zaglądają do nich wścibskie lisy, ale lisy leśnikowi nie są groźne. Bardzo chciałem zobaczyć arabskiego wilka, lecz niestety nie udało się – szkoda. Jest okazja aby pojechać do Sułtanatu raz jeszcze.
Wioski rybackie w Omanie mają fantastyczną infrastrukturę do darmowego snu.
W portach poznawałem rybaków – grałem z nimi w karty, paliłem fajki, piłem herbatę z mlekiem, jadłem rybę z ryżem – zawsze na ich koszt. Rozmawialiśmy o polityce, religii, przyrodzie i wszystkich innych tematach o których da się rozmawiać na ręce. Ale w znaczeniu, że nie musiałem użyć tajnych ciosów, których nauczyłem się w trzech szkołach Krav Mage w Polsce (Łódź, Brzeziny, Kielce). Nikogo więc nie uderzyłem twarzą w pięść a potem twarzą w kolano. Raz kiedyś rybacy przyprowadzili śniadego Araba ubranego w moro i powiedzieli, że dzisiaj moja podróż i to życiowa dobiega końca, ponieważ ten człowiek jest dżihadystą, reprezentuje jemeński oddział Al- Kaidy i zabije mnie za chwilę.
Co zrobiłem: uśmiechnąłem się jak blondynka na dyskotece osaczona przez dwumetrowego faceta
w damskiej toalecie. On proponuje seks i to najczęściej francuski, a ona śmieje się i udaje że to dobry żart. Zrobiłem tak samo, udając że cieszę się jak po śmiesznym dowcipie.
Oni: podtrzymali mnie jeszcze minutę w niepewności. W takiej sytuacji każda sekunda jest jak godzina – uwierzcie mi, następnie powiedzieli, że żartują – dowcipnisie. Kolejno zaprosili mnie na herbatę
z mlekiem, tego dnia wypiłem ich siedem, serce mi biło tak, że nie mogłem spać. Mocna ta herbata.
Porty rybackie dostarczały mi pożywienie, herbatę i codzienną dawkę adrenaliny.
Kiedy wróciłem do Polski, pierwsze co zrobiłem sobie taką herbatę, ale nie zaparzyła się? Nie wiem czemu? Czy mamy inne mleko? A może Unia Europejska zabrała nam resztki kolorytu i smaku wiejskiego mleka. W sumie ciężko zaparzyć herbatę na czymś co składem przypomina colę.
W jeździe towarzyszyły mi Krysia i dzieci. W końcu jestem dyplomowanym edukatorem leśnym wiem jak z nimi rozmawiać, dlatego tylko raz zostałem obrzucony kamieniami było to w starym mieście Mirbat. Poza tym zazwyczaj wyjeżdżałem z miast z eskortą młodocianych rowerzystów. Często organizowałem imprezy w stylu: daj się karnąć. Miałem poważanie u dzieci i sztywną pozycję w arabskiej hierarchii. Nie lubili mnie Somalijczycy i mieszkańcy Erytrei. Wyobraźcie sobie tok ich myślenia: przyjeżdża hulajnogą na wioskowy telewizor jedyny białas w mieście. Pije trzy piwka, wszak bezalkoholowe i zawsze kibicuje innej drużynie niż my. Ja zazwyczaj byłem za Algierią oni za państwami „czarnej Afryki”. Pobić mnie chcieli zapewne nie raz, ale nie bije się człowieka z kobietą, Krysia była ze mną.
Miałem sztywną pozycję wśród omańskich dzieci i byłem nielubiany przez afrykańskich emigrantów szczególnie podczas transmisji meczów Pucharu Afryki w Gwinei Równikowej 2015. Kibicowałem Algierii a oni czarnej części Afryki.
Jechałem już kilkanaście dni, byłem zadowolony, byłem wesoły i inne synonimy tego słowa i z coraz mniejszym zapasem wody. Przecież Omańczycy byli tak gościnni, że wystarczyło zejść z hulajnogi, wyciągnąć rękę z kciukiem, zatrzymać samochód. Wtedy Arabska rodzinna nerwowo robiła miejsce dla mnie, Krysi i hulajnogi a ja odpowiadałem – dajcie mi łyka wody, w 99% dostawałem 1,5 litra niegazowanej, mojej ulubionej. Więc inteligentnie, nie kupowałem wody, bo po co mądra głowa Dominik z Krysią w plecaku ma ją kupować skoro dostaje ją za darmo. Cóż za nieodpowiedzialność
a jeśli Krysi chwiałoby się pić? Akurat wtedy, kiedy nic nie jedzie?
Pić zachciało się ale mnie, kiedy w połowie trasy odezwała się kontuzja kolana. Mam ją odkąd przewróciłem się podczas pierwszych dni jazdy na hulajnodze, wylądowałem z potrzaskaną kością na trzytygodniowym L-4. Wówczas powiedziałem w pracy, że przewróciłem się na rowerze wtedy i tak nikt by mi nie uwierzył, że w przyszłości przejadę Oman hulajnogą. Znalazłem się pośrodku pustyni bez wody, podczas gdy nic nie jedzie i nic nie jedzie. Mija godzina, dwie, trzy, cztery a ja znowu mam
w głowie słowa: trzeba było siedzieć w domu. Szkoda, że łzy są słone bo inaczej popłakałbym się i ugasił pragnienie. Jestem pośrodku pustyni bez wody i z nogą, która nie pozwala mi się ruszyć parę metrów do przodu. Trzymam Krysię za ręce, niczym niegdyś koleżankę podczas turbulencji w samolocie.
Zrobiło się gorąco w połowie trasy a ja bez butelki wody.
Będąc już u schyłku wytrzymałości, widzę dwa samochody – fatamorgana. Nie to przecież Lexus
i Nissan najnowszy, nie jestem blacharą, Krysia chyba też nie w tej chwili uratowałby mnie gazik. Samochody zatrzymują się a z okna od razu wyłania się ręka z wodą. Głowa rodziny zaprasza mnie do samochodu i zaczynamy rozmowę: Skąd jesteś? Z Polski, Co tu robisz? Jadę na hulajnodze, to znaczy nie jadę bo mam kontuzję, Czy masz żonę? Mam, oczywiście.
Nie miałem ochoty rozmawiać chciałem z nimi dojechać do najbliższej miejscowości, poszukać hotelu, odpocząć, wyleczyć kontuzję i wrócić do jazdy albo do Dubaju a najlepiej prosto do Skrzynicy, Łodzi, Koluszek. Miałem kryzys. Ale Hamman, tak nazywał się człowiek, który mi pomógł zaproponował, że jeśli chcę mogę dołączyć się do ich biwaku. Robią małą objazdówkę po Omanie, mają namioty jedzenie i miejsce dla mnie i Krysi. W sumie, czemu nie? Przecież podróżuje po to aby poznać ludzi a nie zobaczyć monastyr 500 km dalej (pozdrowienia dla dziewczyn, które olały nas, kiedyś w Gruzji bo nie chcieliśmy z kumplem pojechać 300 km oglądać monastyru :-p. Woleliśmy posiedzieć z Gruzinami
i posłuchać ich pięknych toastów ).
Rodzina arabska mnie przygarnęła, podróżowałem wraz z trzema synami i chrześniakiem Hammana, jego żoną, chyba dwiema nawet, dwiema córkami, dwoma kucharkami z Indonezji i hindusem, który sprzątał nasze obozowiska. Było wesoło przez trzy kolejne dni żyłem jak oni. Spaliśmy w jednym namiocie, jedliśmy z tego samego talerza. Zaprzyjaźniliśmy się, mimo tego, że ani ja ani oni nie mówiliśmy dobrze po angielsku. Ale w życiu już tak bywa, że jeśli chcemy się z kimś dogadać to dogadamy się nie znając, ni w ząb jego języka. A mówiąc piękną polską polszczyzną czasem nie możemy dogadać się np. z sąsiadem czy dziewczyną na disco – ale w tym przypadku słowo pieniądza może mieć znaczenie.
Rodzina arabska przygarnęła mnie jak swego.
Zżyłem się z tymi ludźmi, stałem się członkiem rodziny i głupio było mi się przyznać, że okłamałem ich na początku. Przecież ja nie mam żony i nigdy jej nie miałem dotychczas. A oni co chwilę pokaż zdjęcie? Dobrze, że miałem fotografię koleżanki w telefonie – dziękuję Paulina. Podobała im się, szkoda że nie mogłem się przyznać, że ona nie jest mężatką i może wybrałaby jednego z nich na męża :-D.
Graliśmy w kapsle i kamyki, myliśmy się w butelkach wody, najczęściej ja robiłem za prysznic bo byłem najwyższy. Modliliśmy się oni pięć razy dziennie rodzinnie, ja w tym czasie sam osobno.
Między nimi, mną, Hindusem i kobietami z Indonezji nawiązała się więź. Niby dokładnie wiedzieliśmy kto jest najważniejszy w tym układzie, ale nie czuliśmy tego. Razem gotowaliśmy i sprzątaliśmy, wspólnie żyliśmy.
Nie jestem blacharą, ale kto by nie wsiadł do takiego wozu?
Po czterech dniach przejażdżki zaproponowali abym odwiedził ich dom – zgodziłem się. No i wtedy „gęba mi opadła z wrażenia”. Byłem w prawdziwym pałacu, zwiedziłem willę w ponad 60 minut coraz odkrywając nowe komnaty. W jednej z nich na obrazie widniało zdjęcie głowy rodziny wraz z Sułtanem Omanu pod Big Benem w Londynie.
Hamman okazał się być bardzo bogaty – miał nawet prywatną poliklinikę w stolicy Omanu. To dobrze bo nazajutrz pojechał ze mną do szpitala, nie pytajcie się jak to się stało. Dostałem tabletkę i ból kolana przeszedł mi jak ręką odjął, aż po dziś dzień. Zostałem z sympatyczną rodziną Arabską jeszcze jeden dzień i poprosiłem, aby Hamman odwiózł mnie i Krysię w okolice miejsca gdzie się rozstaliśmy. Zależało mi aby jeszcze trochę pojeździć po Omanie hulajnogą – chociaż po tej przygodzie moja wizyta na Półwyspie Arabskim byłaby udana niezależnie od dalszego ciągu wydarzeń
Odwiózł mnie i zapłacił za nas w hotelu czterogwiazdkowym podczas kolejnej doby.
Na koniec przybliżył mnie po chłopsku do siebie i podarował prezent – prawdziwy ręcznie szyty strój arabski, ręcznie tkany. Nie pytajcie na ile rzeczoznawca go wycenił? Bo pewnie okazałoby się że podczas wakacji nic nie wydałem ba jeszcze zarobiłem. Ale ma on dla mnie wartość sentymentalną,
w Sułtanacie została część mnie, a do Polski ‚przywiozłem część Omanu. A suknia leży
w domu i czeka na żonę, oby jej mole nie zjadły, bo n Krysię jest niestety stanowczo za duża :-).
W życiu nie słyszałam, żeby ktoś był w Omanie. Po prostu: łaaał!
Wiolu – Oman robi się coraz bardziej turystyczny. A szczególnie jego północ. Południa na szczęście (według mnie) jest mało uczęszczane 🙂 Polecam ten kraj, chociaż sukienka sporo waży 🙂
Moje uczucia względem Omanu nie są może na granicy uwielbienia, ale mimo to wybieram się tam raz jeszcze, teraz byłam tylko chwilę i brakuje mi poznania reszty kraju.
W każdym razie super sprawa, na początku myślałam, że ta hulajnoga to pobłażliwe określenie jakiegoś innego środka transportu, ale nie, Ty naprawdę jechałeś hulajnogą;) Powiedz mi, bo chyba mi umknęło- dlaczego zacząłeś od strony jemeńskiej? Jechałeś z Jemenu, lądowałeś w Salalah, czy jak?:)
Jeśli masz ochotę, wpadnij poczytać o moim wyjeździe, niemniej żadnej hulajnogi tam nie ma;) pozdro!
Natalio, no to przede wszystkim zachęcam do jazdy hulajnogą 🙂 nieskromnie napiszę, że mam trzy sztuki w domu, może chcesz spróbować? Wypożyczę za free 🙂
Tak ja kupiłem bilet lotniczy Dubaj – Doha – Salalah, bo podrodze byłem jeszcze w Katarze oglądać Mistrzostwa Świata w piłce ręcznej i pojedynek Polska- Rosja (wygrany zresztą przez naszych szczypiornistów :- ) ). Śmieszna historia bo bilet lotniczy był w mega – promocji a ja bukując go pomyliłem miesiące i w efekcie zapłaciłem dwa razy więcej, ale czego się nie robi dla meczyku, heheh.
Jeśli na Twoim blogu pojawi się cięta riposta to znaczy, że tam „wpadłem”. Niebawem będę 🙂
Pozdrawiam 🙂
Ale miło! Tylko ja na hulajnodze daleko nie zajadę- lubię czasem poczuć na sobie trudy tułaczki, ale nie miałabym nerwów na taką wyprawę. Podziwiam takie podejście i formę podróży 🙂
Ja mecze oglądałam na kanapie, kurczę, zazdroszczę! Na żywo jest zupełnie inaczej, co tam cena biletu, kto by patrzył! 😉 Fajnie, że odwiedziłeś tamte rejony, myślałam, żeby złapać samolot do Salalah, ale i za krótko byłam, i cena wyższa niż z Polski do Omanu. Także jeśli będę miała przyjemność jeszcze do Omanu wpaść, to na dłużej, żeby więcej zobaczyć.
Jak ja zazdroszczę Ci tej podróży!:) Pewnie sam się tam nigdy nie wybiorę, bo w takich krajach być kobietą jest ciężko… Chyba że jest inaczej? Masz jakieś obserwacje na ten temat?:)
Agnieszko przede wszystkim dziękuje 🙂 Oman jest jednym z najbardziej bezpiecznych krajów w jakim byłem a być może i na całej planecie. Moje obserwacje w temacie samotnie podróżującej kobiety w Sułtanacie są niestety żadne. Póki co piersi mi jeszcze nie rosną :-). Podczas podróży spotkałem jedną Niemkę, ale jak na Niemców przystało jej odzew w moją stronę był niemy. A tak poważnie – unikam raczej zachodnich turystów w swoich podróżach, jedyną towarzyszącą kobietą – Europejką była Krysia. Ale jeśli chcesz, mam takie trzy koleżanki, które były w Omanie w ekipie kobiecej, mogę zapodać Tobie namiary na nie, może powiedzą coś więcej.
Hulajnoga przez Oman…no,no,no…co za wyczyn.I ja wrocilam wlasnie z Omanu,przyznaje bez bicia-Oman jest niesamowity.Zaczelismy co prawda od polnocy kraju,tj Musandam nastepnie:Muskat,Nizwa,Jabal Shams,etc.Sur,niektore Wadi,Masira Island itd.Niestety pustyni nie udalo nam sie zaliczyc,ale planujemy na przyszly rok plus Salalah…poruszalismy sie wynajetym autem z podrecznikiem-Oman Off Road.Spotykalismy nawet Rodakow,najczesciej Warszawa oraz Krakow…Niemi Niemcy byli wszedzie…a ja teraz czytam inne relacje z podrozy i wciaz przezywam,moje Body wrocilo,chociaz ja nadal w glowie przebywam w Omanie…
Cześć Moniko, dziękuję za miłe słowa. Widzieliście kawał Omanu wgłębiając się od środka – np. Nizwa. Gratuluje podróży, jestem pewien, że była cudowna. Czy spisujesz gdzieś swoje przygody? Chętnie poczytam, ponieważ tęsknię za Omanem. Cóż za rok… też chciałbym wrócić na Półwysep Arabski, ale myślę raczej o Jemenie, Czekam na ocieplenie stosunków w tym sąsiednim kraju. Nie ukrywam, że pogranicze Omanu z Jemenem było moim najpiękniejszym miejscem podczas dotychczasowych podróży.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
Spisuje,lecz chwilowo prywatnie,a to takie tam pisanie na szybko…moze zdecyduje sie w koncu upublicznic.Pozyjemy…W dodatku cierpie na wieczny niedobor czasu.Coz-Jemen ponoc piekny jest,czytalam wlasnie ksiazke Rafala Gan-Ganowicza,pisze on w niej rownie jp swoich przezyciach w Jemenie”Kondotierzy”- godna polecenia naprawde.O Jemenie nasluchalam sie rowniez od znajomych…moze i nam uda sie bedac na poludniu Omanu zrobic bezpieczny wypad.Pozdrawiamy Krysie,dzielna dziewczyna,no i ta hulajnoga,zescie kurka poszaleli…
Może pomyśl nad założeniem bloga – sam dużo się wahałem i moje pisanie i estetyka dalekie jest od blogosfery. Ale zawsze można gromadzić wspomnienia w jednym miejscu a czasem dzięki garści praktycznej porady, może komuś pomóc.
Dzięki przeczytam na pewno ja aktualnie czytam książkę: „Rok w Jemenie” – Jennifer Steil, całkiem, całkiem. Sporo można się dowiedzieć o Republice Jemeńskiej jak i przede wszystkim życiu w stolicy.
Poszaleliśmy z Krysią a niedawno wróciliśmy z Alicją z Algierii, także zapraszam do regularnego odwiedzania naszej witryny.
Pozdrawiamy.
O jejku, ale szał! Hulajnogą przez pustynię :). Niesamowite! Masz może mapkę tego jak jechałeś?
Dziękuję wbrew pozorom pustynie na Półwyspie Arabskim są całkiem nieźle wyasfaltowane :-). Mapki nie mam, ponieważ zazwyczaj nie hulam dla poklasku czy „kręcenia” kilometrów. Liczy się przygoda i radość z jazdy. Gdybym takową sporządził pewnie byłaby bardzo nieregularna :-D.