Dlaczego Algieria? Skąd biorą się nasze pomysły na wyprawę.

Psychologia podróży jest dość rozbudowanym działem nauki, podobnie jak wiele innych tematów dotykających podłoża psychologicznego. Najpierw zaczynamy gdzieś jeździć – blisko, bezpiecznie, później chcemy więcej – dalej, mniej bezpiecznie i więcej – daleko, niebezpiecznie, przełamując kolejne własne granice. Podróże absorbują nam coraz więcej czasu. Nasze sukcesy stają się coraz bardziej uwypuklone w społeczeństwie, ludzie mówią o nas podczas spotkań towarzystkich, np. wiesz że ona ostatnio spędził trzy miesiące w Boliwii, albo: Kolega X to jest dopiero wariat! Zupełnie sam pojechał koleją do Irkucka, że się nie bał lub oni przejechali rowerem Ukrainę, kiedy tam jest przecież niebezpiecznie jest.
My reagujemy na to zakładamy blogi, fanpage, pojawiamy się na festiwalach podróżniczych, poznajemy ludzi w kręgach, gdzie chwalimy się osiągnięciami szukając poklasku, ciężko tego uniknąć tak działa psychologia.
To tylko jeden z „miliona” tematów podróżniczej psychologi.

Chociaż osobiści daleko mi do podróżnika, to poznałem kilka osób z podobnymi zainteresowaniami
i czerpię ze spotkań z nimi wiele korzyści i inspiracji. Cieszę się, że ich poznałem. Tworzymy grupę solidarną, pomagamy sobie nawzajem. Nigdy nie brakuje nam tematów do rozmów. Jednym słowem nasze spotkanie różnią się od tych z portali miłosnych, gdzie z laskami nie ma o czy mówić, a głucha cisza i prognoza pogody jest tematem nadrzędnym. Działamy trochę jak kibice podczas meczów piłkarskich, obcy ludzie stają się wobec siebie bliscy. Idąc w ramię w ramię za sobą. Społeczność podróżująca w przeciwieństwie do kibiców ma raczej nienagnaną opinię w społeczeństwie. Chociaż kibice też dużo podróżują po świecie za swoją ukochaną drużyną przemierzają cały świat. Ale nie o tym mowa.

Podróżując stawiam sobie za cel kreatywność i dobrze spędzony czas. W końcu pracuje na etacie i mam niewiele czasu na zupełne oderwanie się od rzeczywistości – szkoda. Ale przecież to mój własny wybór, zawszę mogę zamienić pracę zawodową na podróże. Na razie dobrze jest jak jest. Realizuję pasję poprzez hulajnogę i pluszowego misia. Ta załoga to dla mnie swoisty powrót do czasu dziecięcego, beztroskiego, ufnego a hulajnoga przy okazji jest bardzo praktycznym środkiem transportu. Odnajduje się w ich towarzystwie.

Odkąd przemieszczam się przy pomocy hulajnogi. Długo zastanawiam się nad wyborem kierunku na tą główna wyprawę roku 🙂 w tym roku padło na Algierię. Dlaczego? Chyba dzięki mojemu znajomemu podróżnikowi – który dał info na swoim profili o fajnym i niedrogim połączeniu z europy do Algierii. W sumie ten kraj fascynował mnie od dawna? No to kupuje bilet i rodzi się pomysł 🙂 Od razu w dwie strony, nie wiedząc co się wydarzy. Zapewne każdy normalny człowiek najpierw załatwiłby formalności wizowe a później kupił bilet aby 800 zł nie przepadło. Ale ludzie podróżujący już tak mają, że czasem przychodzi moment kiedy, pomimo że będąc 3 na 4 weekendy w miesiącu w podróży, potrzebują po prostu zabukować bilet na przyszły rok, aby myśli krążyło obok pomysłu. To taka stabilność kolejnego wyjazdu, podobnie jak zaręczyny albo ślub dla kobiety obawiającej się o przyszłość związku z chłopakiem.

Jest pomysł, projekt – teraz jego nazwa: Hulajnogą przez Algierię a może Hulaj Krysiu – część 2 czy Hulajnogowe wyprawy arabskie i wiele wiele innych.

Pomysłów jest dużo – organizacja trwa, my jedziemy we dwójkę a może w trójkę – „Żółta Strzała”, „Krysia”, „Giętki”. Albo jadę sam to zależy, oficjalnie jedziemy z Krysią. Budując dalszą historię i zbierając materiały.

Plan trasy zmienia się, na razie wygląda mniej więcej tak:

Scanmapa zaczerpnięta z publikacji – Opaska M., Opaska P.: „Przez Madagaskar na rowerwach… pieszo i taxi-brousse`em

Śmiesznie, nieczytelnie? To dobrze bo myślę podobnie – chciałbym abyśmy przylecieli z Berlina do Algieru, Algierię pokonali wzdłuż linii brzegowej z wykorzystaniem jak najczęściej Żółtej Strzały, aż do Tunisu. Po drodze nocleg na Sacharze jako łyżka dziegciu i obowiązkowo jazda hulajnogą po moście w Konstantynie. W Tunezji zobaczyli Gwiezdne Wojny – aj przyznam się, że jestem fanem tej sagi. Z Tunezji promem do Palermo – zobaczyć jak mają się ludzie opisywani w książkach Mario Puzo – jego sagi też jestem fanem, warto byłoby zajrzeć do Rzymu zjeść pizzę, albo spaghetti. A może prosto do Genui na meczyk Sampdorii. Zobaczymy :-). Ano i na koniec fajnie byłoby wrócić 🙂 kiedy? Tak może po miesiącu lub 1,5 do Warszawy lub Berlina samolotem.

Pomysł jak widzicie jest – siły i nastawienie też. Teraz pozostaje czekać.

Na koniec czasem w nasz odzywa się potrzeba zrobienia pożytku z podróży – użycia materiałów do edukacji społeczeństwa, przekazania zdjęć dla kogoś, komuś to chyba ważne, aby mimo poklasku jednak przynieść pożytek, w końcu nie od dziś wiadomo, że: „podróże kształcą”.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s