Hulajnogą przez Arabię Saudyjską

 

Pewnie zastanawiacie się skąd w mojej głowie narodził się zwariowany pomysł przejazdu hulajnogą przez najbardziej konserwatywny islamski kraj świata? Hulajnoga towarzysz mi od lat, nie potrafiłem odmówić udziału w wyprawie mojej wiernej przyjaciółce.

Załącznik 5

Załącznik 4

Witajcie w Szczęśliwej Arabii.

Krabia Armia

W ogromnym upale rozpocząłem hulajnogową przygodę, której pierwszym celem był archipelag kolarowych wysp Jaza ir Farasan. Przybyłem na nie w poszukiwaniu zagrożonego wyginięciem gatunku ssaka z rodziny wołowatych – gazeli arabskiej. Pierwszą noc zamierzałem spędzić pod chmurką. Rozłożyłem na plaży niewielkie obozowisko a usypiający szum fal spowodował, że zasnąłem jak dziecko przytulony do pluszowego misia-Krysi, wspierającego organizację charytatywną. Nazajutrz obudziły mnie poranne promienie słoneczne a wraz z nimi nadchodząca ogromna armia kolorowych jak landrynki krabów. Zielone, niebieskie, pomarańczowe i żółte stwory otoczyły obozowisko i przyjaźnie machały swoimi szczypcami z których gestów odczytałem: Podróżniku witaj w Szczęśliwej Arabii.
W poszukiwaniu zwierząt natrafiłem na kilku emigrantów z Iraku, Pakistanu i Jemenu, którzy zajeżdżając drogę hulajnodze wielką ciężarówką zmusili mnie do wejścia do środku. Z pozoru groźnie wyglądająca sytuacja okazała się zabawna. Robotnicy uznali, że wysoka temperatura nie pozwala na swobodną jazdę, według nich mogłem nabawić się udaru słonecznego co pociągnęłoby zapewne brzemienne konsekwencje. Zaprosili mnie do domu jednego z nich gdzie zostałem ugoszczony wyśmienicie upieczonym kurczakiem, ryżem posypanym szafranem oraz karafką zimnej, źródlanej wody.

Załącznik 2

Gościnna „mieszanka wybuchowa”, obywatele Iraku, Pakistanu oraz Republiki Jemeńskiej

Tenisista Ali

Pierwszą poważną przeszkodą z którą przyszło mi się zmierzyć podczas podróży, było rozciągające się w południowo-wschodniej części kraju pasmo górskie Dżabal al.-Hidżaz. Wcześnie rano w sąsiedztwie niedużego meczetu,wysoką wieżą minaretu zagadnął mnie Ali – szczupły, ale dobrze zbudowany Saudyjczyk. Zaproponował, abym poświęcił mu chwilę czasu i zjadł z nim śniadanie w jego domu. Była to dla mnie równie ciekawa przygoda jak spotkanie armii krabów. Pierwszy raz w życiu miałem okazję zobaczyć jak naprawdę żyją saudyjscy Arabowie. Dom był bardzo wysoki, składał się aż z sześciu pięter a na każdym po kilka pomieszczeń. Najpierw gospodarz zaprosił mnie do dużego pokoju gościnnego, ale że było tam zbyt gorąco zaproponował poczęstunek na balkonie. Znajdowała się tam niewielka altana zbudowana z drewna i pokryta trzema warstwami zielonych dywanów.
– Czy wiesz dlaczego te dywany są zielone – zapytał Ali.
– Zapewne lubisz zielony kolor – odrzekłem z przekąsem.
– Zielony to kolor pokoju i nadziei, zauważ że flaga Arabii Saudyjskiej jest cała zielona – pokazał palcem w kierunku powichrowanej flagi wiszącej nad płaskim ekranem telewizora.
– To prawa, ale jest również na niej wizerunek szabli i napis? – wykazałem się spostrzegawczością
– Napis to szahada, czyli muzułmańskie wyznanie wiary, ale powiem szczerze, że rozszyfrowałeś mnie, naprawdę lubię zielony kolor.
Wybuchnęliśmy obydwoje śmiechem po czym przystąpiliśmy do posiłku.

Hulajnoga moja wierna przyjaciółka.

Pierwszą poważną przeszkodą z jaką przyszło mi się zmierzyć podczas arabskiej podróży było rozciągające się w południowo-wschodniej części kraju górskie pasmo Dżabal al-Hidżaz. Trudno wchodzi się pod górę z hulajnogą na plecach. Tym bardziej, że podczas zdobywania kolejnych wierzchołków przedziurawiłem dętkę przedniego koła. W tracie naprawy kozy zjadły moją zapasową oponę oraz wszystkie łatki zestawu naprawczego. Co poskutkowało opracowaniem pierwszej zasady dekalogu hulajnogisty: nigdy nie zmieniaj dętek, obok pasącego się stada kóz. Moje marzenia zjazdu hulajnogą w dół legły w guzach a raczej w kozich szczękach. Musiałem zmienić trasę i iść na przełaj.
W myśl zasady nic nie dzieje się

Załącznik 9

Pluszowy miś na szczycie górskiego pasam Dżabal al-Hidżaz

Pradawny grobowiec

W Arabii Saudyjskiej przed laty kształtowała się jedna z najstarszych ludzkich cywilizacji na świecie. Ślady pochodzące z pierwszego wieku przed naszą erą odnaleziono zaledwie kilkadziesiąt lat temu w pradawnym grobowcu Mada`in Saleh.
O świcie wyjechałem z pobliskiego miasteczka Al Ula. Droga była rewelacyjna, lekki powiew chłodnego powietrza dodawał mi sił. Jednocześnie rozpędzając hulajnogą do dużych prędkości. Zatrzymałem się dopiero przed wejściem do ogrodzonego drutem kolczastym terytorium stanowiska archeologicznego. Okazało się, że w obszarze starożytnego miasta nie można poruszać się pieszo. Rowerem, deskorolką czy hulajnoga jedynie motocyklem lub samochodem. Byłem zrozpaczony. Zakaz wydawał mi się niezrozumiały, przecież to pojazdy mechaniczne zanieczyszczają atmosferę swoimi spalinami, niszczą nawierzchnię. Hulajnoga czy rower to przyjazne środowisku środki transportu. Moje długie prośby i błagania poskutkowały. Komendant straży zgodził się bezpłatnie obwieźć mnie prywatnym samochodem ukazując najskrytsze i niedostępne dla turystów zakątki skalnego miasta. Mada`in Saleh do bólu przypomina jordańską Petrę. Największą różnicę stanowi położenie obydwu stanowisk, Petra leży w turystycznej Jordanii natomiast Mada`in Saleh w zamkniętej na zewnętrzny świat magicznej i gościnnej Arabii Saudyjskiej.

Mada`in Saleh – pradawny grobowiec dzisiejszej Arabii Saudyjskiej

Wrota do niebios.

Nie otrzymałem pozwolenia od policji obyczajowej na jazdę hulajnogą przez wschodnie wybrzeże Morza Czerwonego i zmuszony byłem skorzystać z pomocy autobusu aby dostać się do Dżuddy. Droga wiodła przez święte miasto islamu Mekkę, sam fakt wywołał we mnie nie małe podniecenie. Jednak moje plany odwiedzenia „wrota do niebios” szybko legły w gruzach. Autobus nadrobił 90 kilometrów, aby czasem podróżni z okna pojazdu nie dostrzegli pilnie strzeżonej tajemnicy. Głowiłem się? Przecież do Częstochowy czy Watykanu mogą dostać się wyznawcy innych religii. Moje wątpliwości rozwiał siedzący tuż za mną lokalny Imam.
– Powód jest bardzo prosty. Każdy Muzułmanin powinien co najmniej raz w życiu udać się do Mekki, aby po śmierci wyruszyć w podróż do raju. Dlatego miasto potocznie nazywane jest Wrotami niebios. Natężenie pielgrzymów bywa ogromne. Władze Arabii Saudyjskiej chcą ze wszelką cenę zachować porządek i ład. Pragnienie jest tak duże, że innowiercy nie mogą tam wjechać. W zasadzie nie wydaje się wiz do naszego kraju wyznawcom innych religii niż islam. Tym bardziej dziwie się, że ciebie spotkałem – duchowny nie ukrywał podejrzeń, następnie dopowiedział:
– A jeśli komuś brakuje pieniędzy, wówczas może zwrócić się z prośba do samego króla Arabii Saudyjskiej z prośbą o dofinansowanie wycieczki. To wielkoduszny człowiek, pomaga biednym, nie odmówi nikomu – opowiadał dumny Imam.

Syryjskie dzieci

W podróży czasem bywało śmiesznie, czasem strasznie, czasem nostalgicznie i refleksyjnie jak podczas spotkania z syryjskimi dziećmi. Młodzi ludzie opowiadali o dramatach, które przeżyły tracąc rodziców, siostry, braci, przyjaciół, dach nad głową. Pomimo to nadal pozostawali uśmiechnięci i otwarci na mnie jako obcego człowieka zachodniego, „cywilizowanego” świata. W zamian za otwarte serca dzieci, otworzyłem dla nich swój umysł i przeprowadziłem okazjonalne mini zajęcia w ramach edukacji przyrodniczo-leśnej opowiadając o zwierzętach zamieszkujących polskie lasy. Obiecałem młodym słuchaczom, że w przyszłości zabiorę je do kraju wilków, żubrów i bocianów. Chciałbym dotrzymać słowa.

 

Załącznik 4

 

INFORMACJE PRAKTYCZNE

Wiza: jedna z najtrudniejszych do zdobycia na świecie. Arabia Saudyjska od kilkunastu lat nie wydaje wiz turystycznych dla większości państw świata w także Polski. Alternatywą odwiedzenia kraju jest uzyskanie wizy biznesowej (na podstawie specjalnego zaproszenia zaakceptowanego przez saudyjski MSZ). Wizy tranzytowej (uprawniającej do przejazdu ściśle określoną trasą, własnym środkiem transportu ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich do Kataru, Jordanii czy Bahrajnu).  Wizy religijnej (dla pielgrzymów odbywających pielgrzymkę do Mekki i Medyny).

Dojazd: Arabia Saudyjska posiada doskonale rozwiniętą siatkę połączeń lotniczych z całym światem. Ceny z Berlina do Dżuddy czy Rijadu zaczynają się od 700 zł w dwie strony. Alternatywą może być również tani lot do Dubaju czy Bahrajnu i stamtąd wjazd drogą lądową. Jednak na etapie składania aplikacji wizowej należy podać dokładny punkt przekroczenia granicy.

Jak się ubrać? Kobiety muszą dostosować się do panujących zwyczajów – hidżab, burka, abaja, nikab lub czador z pewnością ułatwią podróż. Mężczyźni powinni założyć długie spodnie a w bardziej konserwatywnych prowincjach wskazana jest koszula z długim rękawem.

Obyczaje? Innowierców obowiązuje zdroworozsądkowość. Codziennie podczas każdej z pięciu modlitw wszystkie punkty usługowe zamykają się na pół godziny. Na ulicach miast spotkać można liczne oddziały policji obyczajowej. Nie należy podejmować rozmów z obcymi kobietami. Warto pamiętać że święte miasta Mekka i Medyna lepiej strzeżone są niż granice państwowe kraju. Wjazd do nich możliwy jest tylko dla muzułmanów, których wycieczka została wcześniej zatwierdzona przez właściwego imama.

Noclegi? Baza turystyczna jest słabo rozwinięta. Noclegi w hotelach zaczynają się od 150 SR. Alternatywę mogą stanowić „domy robotnicze” dla emigrantów zarobkowych, gdzie ceny zaczynają się od 60 SR. W niektórych miejscach można rozbijać się na dziko, ale taki sposób spędzania nocy w przeciwieństwie do Iranu czy Omanu nie jest popularny i mile widziany w Arabii Saudyjskiej.

Pieniądze? Wymiana zagranicznej waluty możliwa jest wyłącznie w dużych ośrodkach miejskich. Alternatywą mogą być ogólno akceptowane międzynarodowe karty kredytowe (np. Visa, Mastercard) Sieć bankomatów jest doskonale rozwinięta w całym kraju.

Transport i poruszanie się po kraju? W niektórych częściach Arabii po zmroku na granicach miast rozstawiają się policyjne punkty graniczne, których nie sposób ominąć bez przymusowej kontroli. Kobiety nie mogą prowadzić samochodu ani podróżować w jednym pojeździe z obcym mężczyzną.
W kraju działa dobrze rozwinięta sieć autokarowa – saptco.com oraz jedna linia kolejowa pomiędzy stolicą a nadmorskim ośrodkiem Dammam.

Język? Zdecydowanie arabski. Po angielsku lub francusku porozumieć się można przede wszystkim z emigrantami z biedniejszych krajów muzułmańskich.

Dodaj komentarz